12/03/2016

Federal Bureau of Investigation. [03.12.2016]

Dzisiaj do szpitala przywieźli szczególnego pacjenta. Młody chłopak, dość przystojny, wysportowany. Lekarze i psycholog stwierdzili u niego depresję a także nerwicę. Był strasznie zamknięty w sobie. Na stołówce siedział zawsze sam, w czasie gdy pacjenci byli wypuszczani do parku, również spacerował sam. Podziwiał piękno natury na dodatek bardzo lubił rysować to co widzi. Z ciekawości pewnego wieczoru gdy wszyscy opiekunowie kończyli pracę spojrzałem do historii jego choroby jak i karty pacjenta. Pochodził on z małej wioski 10 km od miasta. Jego psycholog opisał stan pacjenta jako dosyć powszechny wśród ludzi z depresją. Ciekawiło mnie jednak jego zachowanie. Gdy już dochodziło pomiędzy nim a innymi pacjentami do jakichkolwiek kontaktów, odsuwał się od dziewczyn. Wszystko jednak zmieniło się pięknego poniedziałkowego popołudnia, gdy mój dzień zaczął się całkiem całkiem i trwał w najlepsze, aż do mojego gabinetu zapukała policja. Dwóch detektywów FBI wraz z psychologiem sądowym przybyło do naszego szpitala w celu przesłuchania pacjenta, który od czasu pojawienia się w szpitalu budził we mnie spore zainteresowanie. Detektywi przynieśli ze sobą nakaz sądowy w którym jednoznacznie napisane było aby nikt z obsługi, w tym również lekarze na czele z ordynatorem, doktorem Tommym Smithem, który na łamach każdej konferencji ordynatorów postrzegany był raczej jako osoba która sama sobie ustala prawa i obowiązki a co najlepsze - trzyma się ich w pełnym tego słowa znaczeniu, nie został poinformowany o celu przybycia wyjątkowych gości. Może dlatego nasz szpital uchodził za jeden z najlepszych w stanie Arizona.  Zaprosiłem gości do swojego gabinetu, zrobiłem kawę, wyciągnąłem ciastka i zadałem proste pytanie - O co chodzi Panowie? Detektywi spojrzeli na siebie dość poważnym wzorkiem a następnie skierowali go w moją stronę. Czułem się co najmniej jak głowa bojowników Al-Kaidy czy terrorysta z Państwa Islamskiego. Jeden z agentów Roger wyciągnął z czarnej teczki oznaczonej symbolem departamentu stanu jasną teczkę oznaczoną prostym logiem - Top Secret. Coraz bardziej zacząłem się zastanawiać nad tą sprawą. Nurtowała mnie masa pytań przepływających przez moją głowę niczym kolej spółki Union Pacific przemierzająca wszystkie stany od Los Angeles po Miami. Kim jest ten chłopak, co tutaj robi i dlaczego pyta o niego aż samo FBI. Przecież Ci Panowie nie zajmowali się zwykłymi ludźmi a tym bardziej jakimś chorym na depresje nastolatkiem, który po prostu żył w swoim świecie. Po chwili na moim biurku znalazła się teczka akt policyjnych stanu Arizona. Otworzyłem pierwszą stronę, ujrzałem zdjęcie owego chłopca a także wszystkie jego dane i numer listu gończego wystawionego przez Interpol z datą 24.08.2014 roku. Cholera. FBI? Interpol, co może jeszcze CIA i sam prezydent Barack Obama z Armią Stanów Zjednoczonym na czele z jakimś śmiesznym generałem? Niee, nie w naszym szpitalu. Zaczęto mnie przesłuchiwać, co wiem o "Więźniu 52", bo tak nazywał się ów pacjent, kiedy go przywieziono i co robi. Moje odpowiedzi były dosyć proste i przejrzyste: tak, nie, nie wiem, wczoraj, jutro, aha, yhym. Szczerze mówiąc nie miałem zbytnio ochoty mieć przyjemności z dwoma krawatami z FBI. Bardziej ciekawił mnie cel ich wizyty, przez który byłem zmuszony gościć ich w swoim skromnym gabinecie mieszącym się na drugim piętrze bloku wschodniego - kurde, zabrzmiało jak informacja o przetrzymywaniu jakiś więźniów w tajnym więzieniu lub strefie 51 w Nevadzie.  Blok Wschodni - nie spokojnie, to tylko określenie budynku, w którym mieścił się oddział psychiatryczny dla osób z lekkimi chorobami nerwowymi, depresjami jak i różnymi podobnymi schorzeniami. Długo by wymieniać, nie chcę was zanudzić. Po krótkiej a jakże ciekawej i interesującej wymianie zdań z Panami funkcjonariuszami do gabinetu zapukała 4 osoba. Była to przemiła Pani psycholog. No po prostu była śliczna, jak na mój gust - 34 letniego lekarza - nic dodać, nic ująć. Panowie z FBI zaczęli się ubierać i zwijać swoje manatki. Na ich miejscu usiadł mój pierwszy cud świata a ja zaproponowałem kawę. Zaczęliśmy rozmowę. Dopiero wtedy dowiedziałem się po co ta cała wizyta detektywów i czemu ona w ogóle miała służyć. Pani psycholog pracowała w policji - myślę sobie - świetnie, FBI, psycholog sądowy a teraz jakaś cizia z policji, która bawi się w psychologa. Roześmiałem się w myślach zadając sobie pytanie czy bycie funkcjonariuszem i pełnienie funkcji psychologa to takie modne jak Instagram czy Facebook. O tuż nie. Pani zajmowała się ofiarami gwałtów i przemocy, szczególnie nastolatkami w wieku od 16 do 21 lat. - Zamarłem. Jakie do cholery gwałty, co ja jestem? Lekarz czy policjant. Odwracałem się szukając ukrytych kamer w gabinecie ponieważ moi koledzy lubili stroić sobie ze mnie żarty w pracy. Pomyślałem - zapewne znowu coś wymyślili. Jednak po krótkiej rozmowie z Panią psycholog moja uśmiechnięta twarz zaczęła zmieniać się na wyraz niedowierzania. Usłyszałem rzeczy o których nie miałem czasu nawet myśleć a co dopiero zastanawiać się nad nimi. Pan "52" nie był zwykłym pacjentem, przywiezionym od tak. Miał nad sobą proces sądowy w skutek którego został wysłany do naszego szpitala na leczenie pod opieką specjalistów - ba, oczywiście mówią o mnie. Jednak nie, żaden ze mnie specjalista. Ledwo potrafię uspokoić histeryzującą sąsiadkę której co jakiś regularnie zalewam mieszkanie a co dopiero pracować z takim chłopcem jak Pan "52". Zaproponowałem wspólny obchód szpitala w celu dalszej konwersacji z przepiękną cizią z departamentu policji. Spacer po szpitalu był bardzo obfity. Otrzymałem numer telefonu a także udało mi się zaprosić Katie na kawę do restauracji koło szpitala. Odprowadzając ją do drzwi, cały czas nękał mnie temat tego chłopaka. Pracę kończyłem o 16 a więc miałem jeszcze chwilę by pochodzić po szpitalu, poszedłem więc zobaczyć co u niego. Jak zwykle, siedział sam na ławce i rysował. Wokół chodzili inni pacjencji a także mieszkańcy miasta, park dostępny był dla wszystkich bez wyjątku, po prostu specjalnie wytyczeni opiekunowie zajmowali się pacjentami. Wydawało mi się jak gdyby otaczał go inny świat. Bawiące się dzieci, biegające osoby czy hałas zakorkowanego miasta jak by go nie obchodziły. Skupiał się tylko na swojej kartce i myślach, których na nią przelewa. Przed szpitalem zapaliłem papierosa, a następnie poszedłem się przebrać. W korytarzu zobaczyłem
dziwnie podejrzanych mężczyzn. Ciemne okulary, słuchawka w uchu, garnitur? Tak to było FBI. Obstawili cały budynek i chyba myśleli że są nie widzialni. Śmiać mi się chciało. Wróciłem do domu, do mojej randki miałem jeszcze trochę czasu. Obejrzałem telewizor, skorzystałem z toalety i uszykowałem się do wyjścia. Wychodząc z mieszkania przy sąsiedniej alei kątem oka zobaczyłem czarnego Chevroleta zaparkowanego parę metrów od mojego domu. Czyżby FBI miało na mnie na oku?  Udałem się w stronę kawiarni, podejrzany Chevrolet powolną jazdą zmierzał w moją stronę. Założyłem słuchawki na uszy i odciąłem się od hałasu wielkiej metropolii. Słuchając porządnego amerykańskiego Rocka zmierzałem ku restauracji "Gold Star" mieszczącej się obok szpitala.
Usiadłem przy stoliku mieszącym się tuż obok okna. Zamówiłem szklankę Coli i czekałem za Katie. Podejrzany Chevrolet zaparkował na parkingu na przeciwko restauracji. Po chwili do budynku weszło dwoje mężczyzn. Usiedli dwa stoliki za mną i zaczęli rozmawiać. Tak, do było FBI. Nie mam pojęcia dlaczego jestem obiektem zainteresowania panów z Federalnego Biura Śledczego 'Z j.ang: Federal Bureau of Investigation'. Nic im przecież nie zrobiłem, nigdy w życiu nie miałem problemów z prawem. No może za dzieciaka, włożyłem petardę w dupę kota sąsiada, ale to przecież nic takiego... Chyba. Po chwili zjawiła się Katie. Odwiesiłem jej płaszcz i zaprosiłem do stolika, kelner podał wino a my zaczęliśmy rozmowę. Katie mieszkała we wschodniej części miasta. Głownie zajmowała się psychologią społeczną a dorabiała pracując w policji na półetatu. Miała podobny gust muzyczny do mojego, swoją figurą i stylem życia promowała sport i zdrowe jedzenie. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę o sobie, po chwili jednak nie mogłem wytrzymać i zadałem pytanie o chłopcu "52". Katie odłożyła w spokoju kieliszek, rozejrzała się dokładnie wokół siebie i zauważyła siedzących za nami agentów FBI. Dokończyła wino i zaproponowała abyśmy się przeszli. Udaliśmy się w stronę centrum miasta.
Gdy zaczęła pracę w Policji jej pierwszą sprawą była historia 19 letniej Jessici Roberts, ofiary gwałtu w tutejszym koledżu. Katie pracowała z nią rok, dziewczyna opowiedziała co działo się w nocy z 12 na 13 lipca 2014 roku....

Protokół 23/48/488865 spisany na podstawie zeznań Jessici Roberts.
Agent prowadzący: Richard Brad.
Psycholog przydzielony do sprawy: Katie Howard
.
Fragment rozmowy pomiędzy poszkodowaną a psychologiem.
48/456/456324/78


Po meczu rugby cieszyliśmy się ze zwycięstwa naszej drużyny. Długo wyczekiwaliśmy tego pucharu z racji tego że 3 lata z rzędu nasi chłopcy próbowali go bezskutecznie zdobyć. Po wygranym meczu wszyscy bez wyjątku zostali zaproszeni do akademika na imprezę. Alkohol, narkotyki, dopalacze. Wszystko o czym można było sobie pomyśleć. Poszłyśmy z koleżankami, poszaleć. W końcu był tam również chłopak który bardzo mi się podobał od pewnego czasu. Początkowo wyglądało to trochę jak sceny z filmu "Project X". Wszędzie pełno ludzi, głośna muzyka. W centrum uwagi - puchar i nasi chłopcy. Było fajnie, jednak do czasu. Tańczyłyśmy z chłopakami, popijałyśmy poncz. Po trzech godzinach imprezy wreszcie udało mi się porozmawiać z Jasonem. Bardzo mi się podobał, zaproponował mi abym wciągnęła "krechę". Byłam wtedy głupia, godząc się na to. Nie pamiętam co we mnie wstąpiło, chyba chciałam zaimponować chłopakowi, który tak strasznie mi się wtedy podobał. Zabrał mnie na górę, do swojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku, powiedział że mam się rozluźnić. Zaczęliśmy rozmawiać, pytał czym się interesuje, co mnie kręci. Jaką lubię muzykę. Po dłuższej rozmowie pamiętam że włączył w radiu piosenkę Nirvany. Zaczął się do mnie przystawiać, początkowo mi się podobało jednak stawał się bardzo natarczywy. Wręcz dobierał się do mnie. Byłam pod lekkim wpływem więc podobało mi się to. Śmiałam się wtedy. Te środki nie były aż tak mocne bo pamiętam wszystko. Całowaliśmy się, położył się na mnie, zaczął wkładać ręce pod koszulkę masując moje piersi. Podobało mi się, to było bardzo przyjemne. Zdjął mi bluzkę, ja jemu. Całowaliśmy się. Powoli zaczął ściągać mi spodnie. Pytał czy już kiedyś to robiłam. Odpowiedziałam że nie i że tego nie chce. Nie byłam na to gotowa, nie z nim - przecież w ogóle się nie znaliśmy.


Dużo rozmawialiśmy o jej pierwszej "robocie". Szczerze mówiąc momentami miałem problem z ogarnięciem tej całej sytuacji. Po owocnej randce, odprowadziłem Katie do domu. Mieszkała w malutkim doku na rogu Lincoln`a i Washington`a. Pożegnaliśmy się całusem w policzek i zakończyliśmy nasze spotkanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz :)